Z gimnastyki wracamy szczęśliwsi
Ruszają się częściej i lepiej niż niejeden 20-latek. Mają chęci i nawet poranne godziny czy zimowa aura ich nie odstraszają. – Mamy siedzieć w domu i płakać, że tak nam źle na emeryturze? – pytają. Seniorzy, którzy przychodzą na zajęcia sportowe Uniwersytetu Trzeciego Wieku, to prawdziwe wulkany energii.
Poniedziałek, 10 rano. Do klubu Olimpic, schowanego między blokami, wchodzi się niepozornymi drzwiami i długą klatką schodową. O tej porze jest cicho, na siłowni jeszcze prawie nikt nie ćwiczy, nie ma zumby ani fitnessu przy głośnej muzyce. Ćwiczenia słychać tylko w jednej z sal, już od rana. O 9 pilates, godzinę później gimnastyka. To zajęcia dla seniorów organizowane przez Uniwersytet Trzeciego Wieku w Kędzierzynie-Koźlu.
Na sali jest 10 pań, każda z dużą piłką. Jak podkreśla trenerka, na zajęciach zazwyczaj jest więcej osób, czasami nawet 20. W okresie grypowym zdarzają się takie dni jak ten, kiedy przychodzi połowa grupy.
Jest rozciąganie, przysiady, trochę ćwiczeń rozluźniających. Odliczanie do 10. Każda z uczestniczek dokładnie odtwarza to, co robi trenerka.
– Piłki to tylko jedna z rzeczy, których używamy na zajęciach – mówi mi Ewelina Proksza, która prowadzi gimnastykę. – Ćwiczymy też z hantlami, taśmami rozciągającymi, mniejszymi piłkami, czasami mieszamy różne style i korzystamy z kilku przyrządów naraz – dodaje.
Zajęcia prowadzi od trzech lat. Niektóre uczestniczki przychodzą do niej regularnie, od samego początku.
– Niektóre panie najpierw są na pilatesie, a później zostają na gimnastykę. A w czwartki idą na tańce, do innego trenera – mówi Ewelina. – I wciąż im mało! Działamy jak normalny uniwersytet, zajęcia kończą się przed wakacjami i zaczynają w październiku. To prawie cztery miesiące przerwy, wszyscy narzekają, że za dużo. Że kręgosłupy znowu zaczynają boleć, wracają bóle głowy. Później wystarczy kilka zajęć, żeby wszystko wróciło do normy – podkreśla.
Chcemy więcej!
Kiedy pytam uczestniczki, czy coś by zmieniły w zajęciach, odpowiadają zgodnie: chcemy więcej! I nie chodzi im jedynie o to, że w wakacje brakuje ruchu – chciałyby taką gimnastykę mieć dwa razy w tygodniu. Niektóre deklarują nawet, że mogłyby ćwiczyć codziennie. Samemu w domu trudno się zmobilizować. W grupie jest raźniej, weselej.
– Do wyboru, oprócz pilatesu i gimnastyki, mamy jeszcze kilka innych zajęć ruchowych, z różnymi trenerami. Na wszystko nie możemy chodzić, bo liczba miejsc jest ograniczona. Ale tam, gdzie się da, to chodzę. Zapraszamy na taniec, tam to dopiero można zobaczyć, jak nam się śmieją twarze! Poza tym taniec ćwiczy nie tylko ciało, ale i mózg, dlatego jest najlepszą profilaktyką przeciwko Alzheimerowi – mówi pani Krystyna, jedna z uczestniczek. – Mieszkam godzinę drogi od klubu fitness, ale nie mam najmniejszego problemu z przyjściem tutaj w poniedziałkowy poranek. Potem wracam całą godzinę i jestem szczęśliwa! Przyszłam tutaj, bo bolał mnie kręgosłup, miałam zawroty głowy. Teraz nic mi nie dolega. Wiem, że to dzięki ćwiczeniom, bo ostatnio byłam chora i musiałam opuścić kilka zajęć. Wszystkie złe objawy i bóle wróciły – opowiada.
Dodaje, że kiedy pojechała do sanatorium i na miejscu zapisała się na ćwiczenia, trener pokazywał ją jako wzór innym uczestnikom. – Taka byłam już wyćwiczona po zajęciach w Kędzierzynie! – uśmiecha się.
Podobne historie opowiadają wszystkie uczestniczki. Mówią, że lekarz dał ultimatum – albo ruch, albo zestaw tabletek, które pomogą na ból, ale zniszczą wątrobę. A potem okazało się, że nawet sześć pigułek łykanych codziennie nie daje tyle co regularne ćwiczenia.
– Ja chciałam schudnąć – mówi ze śmiechem pani Anna. – A przy okazji zobaczyłam, jak polepszyła się moja ogólna kondycja. Widzę to na co dzień, przy spacerach, sprzątaniu. Wszystko jest prostsze, kiedy ćwiczę regularnie.
– Kiedy się nie ruszam, bolą mnie kolana. Ten problem się ciągnął, ból był uciążliwy. Po ćwiczeniach o nim zapominam, to najlepsze lekarstwo – stwierdza kolejna z uczestniczek, również pani Krystyna.
Na zajęciach są same panie, w różnym wieku – od 50 do 80 lat. Co z panami?
– Oni raczej nie są zainteresowani taką formą ruchu. Może lepsza dla nich byłaby siłownia. Wiem, że kilku panów chodzi na taniec – podkreśla trenerka. Dodaje, że dojrzałe panie są bardziej chętne do udziału w zajęciach niż osoby młode. – Wiadomo, że rano młodzi nie przychodzą, bo pracują. Ale po południu na osiedlu widzę mnóstwo młodszych osób, a na zajęciach mam dwie. W grupach z Uniwersytetu Trzeciego Wieku nigdy się tak nie dzieje – zaznacza.
Panie przyznają, że nawet jeśli nie znają się nawzajem, to w ciągu zajęć szybko rodzi się więź. Jedna coś powie, druga zażartuje i od razu atmosfera jest lepsza. Mówią: mamy siedzieć w domu i płakać, że tak nam źle na emeryturze? W życiu! Trzeba się ubrać, umalować, wyjść do ludzi, pogadać, poruszać się. Nawet wczesne godziny zajęć ich nie odstraszą.
– Czy brakuje zapału? Nie! Na poniedziałek rano nastawiam budzik, żeby nie zaspać, zdążyć się wyszykować i coś zjeść, napić się kawy, a o 9 jestem już na zajęciach – mówi pani Danuta. – Kiedyś chodziłam też na jogę, to były wspaniałe ćwiczenia. Ale miasto odebrało dotację i teraz jogi już nie ma. Zresztą dziewczyna, która to prowadziła, wyjechała z miasta. A szkoda!
Ćwiczenia dla wszystkich
Pytam trenerkę, jak dobiera ćwiczenia dla grupy starszych osób w różnym wieku.
– Najpierw muszę poznać grupę, żeby wiedzieć, jak daleko możemy pójść. Dlatego od razu, kiedy zaczynamy w październiku, robię rozeznanie, sprawdzam, jaka jest sprawność uczestników. Przy takiej kilkunastoosobowej grupie nie mogę podchodzić do każdego indywidualnie, więc muszę wybierać takie ćwiczenia, które nikomu nie zaszkodzą. Poza tym jeśli któraś z pań wie, że czegoś nie powinna robić, po prostu przeczekuje ćwiczenie. Uczestnicy wiedzą, że nie ma tutaj przymusu i nikt nie będzie sprawdzał jak w szkole, czy ktoś wszystko robi jak w zegarku. Każdy zna swój rytm i się go trzyma, to podkreślam na zajęciach. Staramy się rozciągać, wzmacniać ciało, takie ćwiczenia zwykle pasują wszystkim – mówi Ewelina Proksza.
Czasami, jak wyjaśnia, trzeba zwolnić tempo, kiedy w trakcie semestru dołączają nowe osoby. Skład grupy się zmienia i trenerka musi mieć to na uwadze.
– Każdy też może sobie wybrać, co będzie dla niego lepsze. Gimnastyka jest trochę lżejsza, dobra dla osób, które zmagają się z bólami kolan czy kręgosłupa. Pilates wymaga więcej sprawności, jest bardziej wyczerpujący i trudniejszy – tłumaczy trenerka.
Ćwiczenia są różnorodne, żeby się nie nudziły. Każde zajęcia to nowe pomysły na wykorzystanie przyrządów, połączenie różnych figur, rozruszanie kolejnych partii ciała. Uczestniczki nie narzekają, wszystkie ćwiczenia wykonują chętnie.
– Przychodzą rano uśmiechnięte, same w sobie są ogromną dawką energii – mówi Ewelina.
Taniec, basen, aerobik
Uniwersytet Trzeciego Wieku w Kędzierzynie-Koźlu, oprócz pilatesu i gimnastyki z Eweliną, oferuje także aerobik, basen i taniec towarzyski.
– Nie tańczymy w parach – mówi pani Danuta, która chodzi regularnie. – Uczymy się kroków, nie zawsze wychodzi, ale jest fantastycznie! Nikt nikogo nie ocenia, jesteśmy po prostu szczęśliwi.
Okazuje się, że seniorzy chcą działać, chcą się ruszać i poznawać nowych ludzi. Zajęcia odbywają się w różnych częściach miasta, ale to nie problem. Uczestnicy dojeżdżają nawet z dalszych zakątków.
– Proszę namówić dziadków albo rodziców – mówią mi na odchodne uczestniczki zajęć z gimnastyki. – Na emeryturze nie ma nic lepszego, niż mieć gdzie wyjść i jeszcze się dobrze zmęczyć. To dobre dla ciała, umysłu i psychiki. Pani też kiedyś zobaczy, jakie to ważne! – przekonują.
Pytam, czy wszystkie panie na gimnastyce to wieloletnie miłośniczki sportu.
– A gdzie tam – mówi ze śmiechem jedna z nich. – To nie pasja nas tu przyprowadziła, ale dolegliwości. I na dobre nam to wyszło!