Seniorzy z UTW zmieniają lokalną rzeczywistość

O tym, że Uniwersytety Trzeciego Wieku poprawiają jakość życia seniorów, nikogo nie trzeba już przekonywać. Zajęcia na uczelni dają pretekst do tego, by wyjść z domu, ładnie się ubrać, zadbać o siebie. Pozwalają poczuć się potrzebnym, ważnym, nawiązać nowe przyjaźnie, miło i pożytecznie spędzić wolny czas, którego na emeryturze często jest w nadmiarze. A jeśli komuś nie wystarcza integracji we własnym gronie, może wziąć udział w projekcie „UTW dla społeczności”. Pozwala on seniorom wyjść na zewnątrz, uczestniczyć w życiu lokalnej społeczności i realnie na nią wpływać.

Bulodrom w Kętach

Seniorzy z UTW w Kętach mają moc sprawczą. Plany budowy bulodromu były tutaj dyskutowane od dawna, ale sprawa nie mogła jakoś ruszyć z miejsca. A to nie było pieniędzy, a to woli współpracy… Nikt nie wiedział, jak się do tego zabrać, gdzie pójść, z kim rozmawiać.

Co prawda w bule można grać wszędzie, nawet na trawie, lecz seniorzy chcieli to robić profesjonalnie. Jeden z nich, Marian Dudek, był uparty. Sport płynie w jego żyłach: w młodości grał zawodowo w piłkę nożną, a na emeryturze odkrył bule. Przypadkiem. Gdy pojechał na olimpiadę do Łaz, nie widział jeszcze, na czym ta gra polega. Ale brakowało zawodnika, więc wystartował – i wrócił z medalem. Postanowił wprowadzić bule na swoim UTW i stał się ich wielkim propagatorem.

W innych miastach mają bulodromy, i to po kilka, kilkanaście, a w Kętach nie było żadnego – opowiada pan Marian. W świecie to sport jak każdy inny, jest mnóstwo zawodników. A u nas się utarło, że tylko staruszkowie w to grają.

Duży błąd! Bule to gra dla każdego. Nie jest droga, a zasady nie sprawiają trudności. Za to ile przynosi emocji! Komuś się wydaje, że to spokojna gra? A skąd! To zażarta walka o kolejny punkt. Na co dzień w rozgrywkach emocji jest mniej, ale na zawodach nie ma taryfy ulgowej. Marian Dudek śmieje się: Lubię patrzeć, jak zawodnicy się złoszczą, denerwują albo na mnie krzyczą, że źle sędziuję. Każdy chce wygrać.

Zawody na bulodromie w Kętach
Źródło: Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych „ę”

Pan Marian ma 80 lat. Był przewodniczącym UTW, działał w samorządzie. Zawsze był blisko ludzi, coś robił, o coś zabiegał, angażował się w związki zawodowe. Człowiek orkiestra, otwarty na wszelkie aktywności, taki, co to potrafi znaleźć sponsora, żeby wydał koleżance tomik poezji. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. To właśnie on chodził do burmistrza, dopytywał. Aż w końcu się udało: w sierpniu odbyło się oficjalne otwarcie bulodromu. Cały obszar został utwardzony, ogrodzony, żeby kamyk nie wypadał. Seniorzy grają w czwartki. Chętnych jest tak wielu, że trzeba było stworzyć drugą grupę.

Nie wiem, czy pani wie, ale przy grze w bule wykonuje się niesamowitą ilość kroków – mówi Barbara Adamus. Za każdym razem trzeba przejść
16 m, zabrać swoje bule, wrócić. Nabija się kilometry. W ciągu godziny robi się nawet 5, 6 tys. kroków. To się później czuje, czasem krzyż boli, jak się wraca z rozgrywek.

Pani Barbara była drugą osobą zaangażowaną w realizację projektu w Kętach. Wcześniej tworzyła programy wyjazdowe i krótkie wycieczki rekreacyjne dla uczestników PTTK Porąbka. Ostatnio z seniorami z grupy byli na ławce gigancie na Trojaku, na Słowacji.

Z zawodu jestem nauczycielką – opowiada pani Barbara. Moje odejście z pracy było nagłe, niespodziewane i okazało się dla mnie ogromnym przeżyciem. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że mając 60 lat, mogłabym iść na emeryturę. Zupełnie sobie z tym nie radziłam. Musiałam się czymś zająć.

Na UTW można korzystać z zajęć przez cały tydzień. Grup jest dużo, zajęcia są płatne, a każdy wybiera coś dla siebie, na miarę możliwości i zasobności portfela. W przypadku pani Barbary w grę wchodziły również względy zdrowotne, miała bowiem problemy z kręgosłupem. Lekarz zalecił jej gimnastykę korekcyjną. Odkąd chodzi na jogę – odpukać – nie ma problemów z nerwem kulszowym.

Mamy dużo kontaktów z młodzieżą. A osoby pracujące z młodymi ludźmi same też długo czują się młode – zauważa nasza rozmówczyni. Na UTW zawiera się przyjaźnie z osobami, które mają podobne poglądy, zainteresowania. Zbieramy się prywatnie w kilka pań, jedziemy do Warszawy na parę dni. Rezerwujemy hostel, wędrujemy po mieście, idziemy do teatru, do muzeum.

Gry na kampusie

Anna Grabowska uczyła informatyki na Politechnice Gdańskiej. Kiedy 15 lat temu przeszła na emeryturę, zaczęła prowadzić zajęcia komputerowe dla emerytowanych pracowników tej uczelni. To właśnie ona była jedną z najważniejszych osób zaangażowanych w projekt „Spacerem, rowerem po kampusie Politechniki Gdańskiej”. Biorący w nim udział seniorzy z Akademii Trzeciego Wieku stworzyli grę, dzięki której można poznać historię miasta, zabytki, rzeźby i budynki kampusu.

Jestem w tym wieku, że coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że dobrze jest się czymś interesować, mieć jakieś hobby. Ale też dzielić się z innymi tym, czego się samemu nauczyło – podkreśla pani Anna. Mamy przecudnej urody kampus, który cały czas rośnie. Jest tu bardzo dużo starych, historycznych budynków, a wkoło powstają nowe, utrzymane w podobnym stylu. Chcieliśmy stworzyć grę, która będzie ciekawa dla wszystkich pokoleń.

Projekt był realizowany w czasie pandemii, a większość prac prowadzono zdalnie. Seniorzy korzystali z materiałów dotyczących historii i architektury Gdańska dostępnych w internecie, ale też samodzielnie robili fotografie. Powstałe w efekcie gry są dostępne na serwerze Trójmiejskiej Akademickiej Sieci Komputerowej.

Chodziło o to, by seniorzy jak najlepiej nauczyli się korzystać z narzędzi komputerowych – wyjaśnia Anna Grabowska. Sam pomysł wykorzystania gry miejskiej – jeszcze w formie wydrukowanej mapy z zagadkami – pojawił się już 10 lat temu. Realizowaliśmy w ten sposób wiele projektów z naszymi zagranicznymi partnerami. Odwiedzający nas goście mieli ogromną satysfakcję i naprawdę poznawali miasto, bo musieli znajdować punkty, odpowiadać na pytania. Tę samą metodologię zastosowaliśmy teraz w projekcie.

W tworzeniu gry brała udział grupa kilkunastu seniorów. Podzielili się budynkami i każdy szukał jakiejś rzeźby, ciekawostki, tablicy. Z małych zagadek składali dłuższy spacer. W ten sposób powstała mapa. Seniorzy zrobili kawał dobrej roboty. Do tego stopnia, że dostali propozycję przetestowania aplikacji Asystent seniora od profesjonalnej firmy, która tworzy oprogramowanie do zwiedzania muzeów.

UTW dla społeczności

W Złotym Stoku seniorzy stworzyli miejski teatr międzypokoleniowy, do którego zaprosili członków lokalnej społeczności w różnym wieku. Wolontariusze pracowali pod czujnym okiem reżyserki teatralnej, a artystyczne działania zostały zwieńczone spektaklem. Szerszy efekt? Młodych udało się oderwać od komputerów i telefonów, starsi poczuli się docenieni i potrzebni.

Z kolei głównym tematem projektu na UTW we Wrocławiu były zabawy podwórkowe z dawnych lat. Chodziło o to, żeby pokazać dzieciom, rodzicom i dziadkom, jak mogą wspólnie spędzać czas na świeżym powietrzu. Opracowane przez wolontariuszy zasady zabaw znalazły się w broszurze, która trafiła do wrocławskich szkół podstawowych.

Na UTW w Sztumie seniorzy stworzyli natomiast ogród ziołowo-warzywny. Nie ograniczyli się do sadzenia roślin: promowali zdrowy tryb życia, prowadzili lekcje dla dzieci, udzielali porad ogrodniczych, organizowali happeningi.

Projekt „Dom bez chemii” realizowany przez seniorów z UTW w Ostrowi Mazowieckiej polegał na przygotowywaniu środków czystości na bazie produktów dostępnych w każdej kuchni, takich jak soda, olejki, ocet. Przepisy opracowywano, a później testowano podczas serii warsztatów. W ten sposób powstały produkty przeznaczone nie tylko do czyszczenia, lecz także pielęgnacyjne, np. pięknie pachnąca pomadka do ust. Istotnym elementem projektu było pokazanie, że dbanie o środowisko zaczyna się od własnego podwórka.

Ostrowia Mazowiecka: „Dom bez chemii”, czyli ocet, soda i olejki zamiast detegentów
Źródło: Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych „ę”

Takich inicjatyw można by wymienić jeszcze wiele. Wszystkie odbyły się w ramach projektu „UTW dla społeczności”, którego realizatorem jest Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”.

Problem dotyczący seniorów to społeczna niewidzialność – diagnozuje Agnieszka Kocoń, koordynatorka projektu. Uczestnicy naszych projektów, podejmując działania dla swojej społeczności, są w niej widoczni, zostają lokalnymi liderami. Czasem te osoby już były takimi animatorami, ale w życiu by się tak nie nazwały. Czasem dopiero poznają to pojęcie w praktyce. Chodzi o to, żeby przełamać stereotyp, że senior to osoba zamknięta we własnym świecie, odklejona od rzeczywistości. Starsza osoba może poczuć, że ma moc sprawczą, liczy się, jest ważna. Z drugiej strony działania seniorów mają taki efekt, że młode pokolenie bardziej się ukorzenia, utożsamia z lokalną społecznością i swoją energię pożytkuje na działania obywatelskie.