Ninja z artystyczną duszą
Człowiek renesansu: śpiewa, gra na akordeonie, rzeźbi w drewnie, trenuje. Talentów ma wiele i wszystkie stale rozwija. Wystąpił w telewizyjnym show „Ninja Warrior”, którego uczestnicy muszą przejść niezwykle trudny i wyrafinowany tor przeszkód. Józef Panuś zaprezentował niebywałą jak na 57-latka formę fizyczną i choć do finału nie doszedł, to usłyszała o nim cała Polska. Poza tym ułożony przez niego hymn programu łatwo wpadał w ucho i na długo zostawał w pamięci. Niedawno tor podobny do tego z programu pan Józef stworzył w przydomowym ogrodzie. Bo okazuje się, że nie brakuje u nas dzieciaków, które chcą zostać wojownikami ninja.
„Józio wam pokaże”
Józef Panuś pochodzi z niewielkiej wsi Borzęta pod Myślenicami. Wychowywał się w wielodzietnej rodzinie: miał czterech braci i cztery siostry. Marzył o tym, żeby coś w życiu osiągnąć, dać się poznać, zaistnieć. Najbardziej realnym sposobem na realizację tego marzenia był sport. Panuś od najmłodszych lat miał do niego talent i zamiłowanie. W szkole podstawowej, kiedy trzeba było zademonstrować trudniejsze ćwiczenie, takie jak salto bez materaca czy inne akrobacje, pani mówiła: „Józio wam zaraz pokaże”. Łatwo mi to przychodziło – wspomina Józef Panuś. Gimnastyka, ćwiczenia siłowe nie sprawiały mi problemu. Miałem usportowionego kuzyna, starszego o dwa lata, chciałem mu dorównywać. Razem sobie ćwiczyliśmy skoki w dal, wzwyż, podciąganie na drążku, chodzenie na rękach.
Uwielbiał piłkę nożną. Grał niemal wszędzie i w każdej wolnej chwili. Był raczej drobny i szczupły, ale sprawny i wygimnastykowany. Już jako 15-latek trafił do seniorów Boru Borzęta. Jego talent szybko dostrzegli włodarze Dalinu Myślenice. Józef grał tam w ataku, był czołowym zawodnikiem. Kiedy poczuł, że jego kariera nabiera rozpędu, przyszło powołanie do wojska. Przez rok służył w Toruniu, później w Dęblinie, gdzie grał w klubie piłkarskim Orlęta Dęblin. Po odbyciu służby wojskowej wrócił do Dalinu. Kolega z drużyny chciał iść na testy do GKS Tychy i namawiał Józefa: „Jedźmy, spróbujmy, razem będzie nam raźniej”. Po 20 minutach gry koledze podziękowali, a ja dostałem się do drużyny – wspomina Panuś. Były wielkie perypetie z moim przejściem, prezes klubu nie chciał mnie puścić. Przepychanki trwały pół roku.
Kilka razy był bliski zrobienia poważnej kariery. Dostał propozycję gry w drugoligowym niemieckim klubie Wismut Gera. Miał już podpisany kontrakt, pożegnał się z rodziną, siedział spakowany w samochodzie. Jednak trener zażądał nagle dużo większej sumy niż ustalona i zniweczył jego plany. Potem przeszedł do Zagłębia Sosnowiec. W wieku 28 lat zerwał ścięgno Achillesa. To zakończyło jego piłkarską karierę. Przez kilkanaście lat trenował piłkarzy. Sport nauczył mnie determinacji i wytrwałości – mówi. Cały czas trzeba było udowadniać, że jest się dobrym. To mi się w życiu przydało. Zawsze mam plan, cel, do którego dążę. Nigdy nie jest tak, że się nudzę i nie wiem, co ze sobą zrobić.
Na torze „Ninja Warrior”
W 2019 r. taki cel dali mu producenci telewizyjnego show „Ninja Warrior”. W głowie 57-letniego wtedy Józefa Panusia od razu zaświtała myśl, żeby w nim wystąpić, pokazać światu, na co go stać. Kiedy zobaczyłem program, przeszkody, to się zafascynowałem – wspomina. Już jako młodzieniec byłem wygimnastykowany, lubiłem sportową akrobatykę. Pomyślałem, że to program dla mnie, tylko tak o 30 lat młodszego. Prym wiodą tam 20-latkowie. Ale gdy zobaczyłem, że starsi też biorą udział, to zgłosiłem się na casting.
Dostał się. I przekonał, że to zupełnie inna bajka niż ćwiczenia, które wykonywał do tej pory. Ciało pamiętało to, czego się nauczyło za młodu, wystarczyło mu tylko przypomnieć. Jednak żeby przejść tor przeszkód, potrzeba nie tylko siły czy wytrzymałości, lecz także koordynacji, sprytu, zimnej głowy. Józef Panuś nie chciał dać plamy. Widziałem u wielu młodych, wysportowanych zawodników, że się im nogi i ręce zaczynały trząść jak galareta – opowiada. Ja nie miałem z tym problemu. Powiedziałem sobie: idę pierwszy raz, mam swoje lata, spadnę i zaliczę kąpiel w wodzie – trudno. Nie takie kozaki odpadały.
Do przejścia pierwszego etapu zabrakło niewiele: pan Józef odpadł w zasadzie na ostatniej przeszkodzie, co go bardzo rozczarowało. Błąd był czysto techniczny, nie wynikał z braku sił czy złej kondycji. Zabrakło czasu, by zapoznać się z przeszkodą. Gdyby Panuś występował pod koniec programu, mógłby podejrzeć, jak radzą sobie z nią inni zawodnicy, opracować strategię. Ale reżyser zdecydował, że 57-latek wystąpi jako pierwszy. Zaraz po… odśpiewaniu hymnu i odłożeniu akordeonu.
Artystyczne talenty od Boga
Bo Józef Panuś ma też artystyczną duszę. Od dziecka pasjonował się muzyką. Książek nie czytał, w piłkę nie dało się przy tym grać, więc żeby się nie nudzić, zabierał ze sobą organki. Jest stuprocentowym samoukiem i naturszczykiem. Zdarzało mu się przygrywać na imprezach rodzinnych, sportowych obozach, szkolnych akademiach. Dał kilka koncertów w domach seniora. Pisze również wiersze. Poza tym należy do Koła Gospodarzy Wiejskich w Borzęcie. Pomyślałem sobie: sportowo jestem jak na swój wiek dobrze przygotowany – wyjaśnia. Ale tor jest trudny, można odpaść na pierwszej przeszkodzie i będzie wstyd. Fajnie by było zaistnieć czymś jeszcze.
Napisał zatem hymn dla programu. Słowa: Trudne wyzwania nie zrażą mnie, gdy w głowie myśl dobrze znana, wszystkie przeszkody pokonać chcę, by zdobyć górę Midoriyama nuciła cała Polska.
Józef Panuś jest ambitny. W pierwszej edycji nie przeszedł toru, zatem wystąpił w kolejnej. Niestety, tuż przed startem naderwał mięsień dwugłowy uda. Nie był w stanie rozpędzić się i przeskoczyć rampy. Ale i tym razem zaznaczył swoją obecność: zaprezentował wykonane przez siebie wyroby artystyczne z drewna. To kolejny talent, jaki dostał od Pana Boga. Ma pracownię rzeźbiarską, a na Facebooku prowadzi profil Panuś-Art.
Zawsze interesowały mnie rzeczy nietypowe, coś, czego nikt inny nie robi – mówi Panuś. Szukałem odskoczni, żeby odnaleźć się w życiu po sporcie. Biegałem po lesie. Zauważyłem narośle na drzewie, potocznie zwane czeczotami. Komponuję je w blaty stołów, lustra, kwietniki, misy. To niesamowite, co natura potrafi stworzyć.
Wykonane przez niego przedmioty idealnie nadają się do wystroju domu. Część z nich stworzył na bazie korzenia, który stanowi centralny element jakiegoś przedmiotu codziennego użytku. Łączy je z różnymi materiałami: szkłem, metalem. Chciałby pokazać swoje wyroby światu, najlepiej sprzedać – a pieniądze zainwestować w tor.
Chcę pobić kilka rekordów
Panuś pracuje jako „złota rączka” w zespole szkół w Dobczycach, a swoje umiejętności wykorzystał podczas budowy toru przeszkód w pobliżu domu. To ma sens, na to jest zapotrzebowanie – tłumaczy.
Wokół domu w Zawadzie – bo tam dziś mieszka – ma sporo miejsca: 70 arów. Cały ten obszar będzie już wkrótce zagospodarowany. Na razie większość przeszkód pan Józef budował z myślą o dzieciach. Są drążki do podciągania, kółka, ringi, drewniane kładki, labirynt, ruchome elementy, do tego strefy równowagi, koordynacji, siłowa. Urządzenia do ćwiczeń twórca wkomponował w ogród, co ma swój niezaprzeczalny urok. Rodzice mogą odpocząć, a dzieci poćwiczyć, pobiegać. Park ninja zostanie otwarty na wiosnę, jednak już teraz przyjeżdżają do niego tłumy.
Planuję zbudować przyrządy dla wszystkich grup wiekowych – zaznacza Józef Panuś. Dla tych, co nie mają kontaktu ze sportem, ale chcieliby spróbować, dla biznesmenów, dyrektorów, co siedzą za biurkiem, a chcieliby się wyładować, wyżyć.
W jego wieku ludzie zazwyczaj chcą odpocząć, posiedzieć w fotelu przed telewizorem. On marzy o biciu kolejnych rekordów. Dla siebie, dla własnej satysfakcji. Ale też po to, żeby zainspirować innych, przyciągnąć ich do sportu. Człowiek, który się rusza, lepiej się czuje, ma chęć do życia, motywację, nie nudzi się, mniej choruje. Używki idą na bok, można się pozbyć nadwagi. A najważniejsze pozostaje to, że na sport nigdy nie jest za późno. Kończę w lutym 60 lat, to taka okrągła liczba – mówi Józef Panuś. Nie będę się ścigał z 20-latkami. Ale zamierzam ustanowić kilka rekordów na miarę swoich możliwości. Jest parę ćwiczeń, które mogę wykonać w tym wieku. Nie będę robił pompek, bo nie o to chodzi. To musi być coś niekonwencjonalnego. Chciałbym się wspiąć po linie na balon widokowy w Krakowie. Pomysły mam, tylko nie tak łatwo zademonstrować swoje umiejętności przed szerszą widownią.