Podróżowanie na emeryturze, czyli najlepszy sposób na nudę i stres

Nie ma nic lepszego niż zwiedzanie świata na emeryturze. Podróżujemy mądrzej, wolniej, bez pośpiechu, a więc dokładniej i uważniej. Na emeryturze głód doznań i potrzeba poznawania nowych rzeczy rosną, a nic tak nie rozwija, jak podróże. Nasz kraj ma w tym względzie wiele do zaoferowania. Wczasy można spędzić w górach, nad morzem, oglądając zabytki, zwiedzając muzea, eksplorując piękne przyrodniczo zakątki. Wycieczki dla seniorów to możliwość wytchnienia i odpoczynku, spędzenia miłego czasu w gronie osób w tym samym wieku, zdobycia wiedzy i poznania nowych miejsc. Ale przede wszystkim są dobrym sposobem na udowodnienie sobie, że dojrzały wiek wcale nie musi być ograniczeniem.

Można zacząć zwiedzać powoli: wyjechać na jeden dzień do Białowieży, Torunia, Zamościa lub choćby Lichenia, odwiedzić ćmielowską fabrykę porcelany, dowiedzieć się, co kwitnie w Rogowie. Taki wyjazd nie obciąży zbytnio kieszeni, a dostarczy niezapomnianych wrażeń, pozwoli również odpocząć i odstresować się. Można też zrobić sobie kilkudniowy wypad gdzieś dalej – np. obejrzeć kopalnię soli w Wieliczce albo odkryć tajemnice Gór Sowich. A może zwiedzić zamki krzyżackie lub odbyć rejs statkiem po Kanale Elbląskim? Biuro Usług Turystycznych „Wigra” z Warszawy od ponad 30 lat zajmuje się organizacją wycieczek dla seniorów. W ich ofercie każdy znajdzie coś dla siebie: miłośnicy kultury i sztuki, osoby pragnące sportowych emocji, erudyci będący za pan brat z historią, ludzie o odmiennych zainteresowaniach i z różną kondycją fizyczną.

Pochylnia Buczyniec na Kanale Elbląskim
Fot. domena publiczna

– Od początku istnienia biura naszymi głównymi klientami były osoby starsze – mówi Jakub Rosa z „Wigry”. – Organizujemy wyjazdy zarówno dla instytucji zrzeszających seniorów, takich jak uniwersytety trzeciego wieku czy kluby seniora, jak i dla klientów indywidualnych. Grupa może wybrać termin wyjazdu, miejsce, program zwiedzania. Osoba jadąca samodzielnie wybiera spośród naszych propozycji.

Winobranie i kwitnąca lawenda

A tych nie brakuje: są wyjazdy jedno – i wielodniowe, bliskie i dalekie, okazjonalne i cykliczne, do miejsc znanych i nieodkrytych. Do wyboru, do koloru. Niektóre miejsca są tak popularne, że wyjazdy do nich są organizowane co miesiąc, a chętnych nigdy nie brakuje. Wydawałoby się, że Polska jest dobrze poznana i takie miasta, jak Wrocław, Toruń czy Kraków, to oklepane cele podróży. Tymczasem na wycieczki do nich ludzie zapisują się najchętniej i najliczniej.

– Często mamy w ofercie propozycje okazjonalne, związane z jakimś świętem czy konkretnym okresem w roku – dodaje Jakub Rosa. – Takie propozycje są dla klientów bardzo interesujące. Wyjazdy tematyczne mają to do siebie, że pozwalają ludziom poznać historię, proces wytwarzania danej rzeczy, dają możliwość uczestniczenia w nim.

Tak jak w fabryce w Ćmielowie, gdzie grupa może przyglądać się temu, jak powstaje porcelana. Mało tego! Na warsztatach każdy chętny może własnoręcznie zrobić porcelanową różę. Albo kurpiowskie miodobranie – wycieczka jedzie do pasieki, gdzie zapoznaje się z procesem wytwarzania miodu, a na koniec zwiedzania może kupić miejscowe produkty.

Zakłady Porcelany w Ćmielowie. Ekspozycja porcelany różowej w przyzakładowym muzeum.
Fot. domena publiczna

To oczywiście nie wszystko. Z początkiem września „Wigra” organizuje wyjazd na festiwal winobrania w Zielonej Górze. Odbywają się tam koncerty, są stoiska z produktami z okolicznych winnic, można też wsiąść w winobus i pojechać do Lipnicy, zwiedzić winnicę, poznać etapy produkcji wina. No i spróbować kilku gatunków tego trunku, kupić butelkę czy dwie i zabrać je ze sobą do domu.

Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak kwitnie lawenda, musi się pospieszyć, żeby nie przegapić okazji, bo dzieje się to w ściśle określonym czasie. Jest tylko jeden termin w roku, a chętni walczą o miejsca. Dawniej lawendowe pola rosły w okolicy Płocka, gdzie z Warszawy można było się dostać w ciągu godziny. Teraz trzeba jechać dalej, bo aż na Mazury.

Ci, którzy chcą poznawać inne zwyczaje i religie, mogą w marcu wybrać się na Kaziuki. To nazwa jarmarku odpustowego od 400 lat odbywającego się w Wilnie w dzień św. Kazimierza, podczas którego można przyglądać się kolorowym pochodom kuglarzy i przebierańców. Krajowe Kaziuki są organizowane w Białymstoku i znajdziemy na nich stragany z regionalnymi produktami oraz ludowym rzemiosłem.

Podobną propozycją jest lutowy wyjazd na Święto Jordanu w podlaskim Drohiczynie, związane z religią prawosławną i chrztem Pańskim. Ci, którzy się tam wybiorą, dowiedzą się, że święto zostało wprowadzone w V w. na Wschodzie i według kalendarza gregoriańskiego obchodzi się je 19 stycznia. Zaczyna się od liturgii, a później procesja idzie nad brzeg rzeki, zwanej symbolicznie Jordanem. Katolicy jadą do Drohiczyna z ciekawości, by zobaczyć, jak to wygląda, i nie uczestniczą w obrzędach.

Święto Jordanu w Drohiczynie
Fot. domena publiczna

Miłośnicy przyrody mogą wybrać się do Ziołowego Zakątka w Korycinach. To ogród botaniczny w sercu zielonego Podlasia. Akurat ta propozycja pojawia się sporadycznie, więc trzeba na nią „zapolować”. Wycieczka wiąże się z kwitnieniem ziół w czerwcu, zaś w programie można znaleźć spacery edukacyjne, naukę tworzenia ziołowych mieszanek, a nawet warsztaty przygotowywania nalewek.

Święto Róży w Kutnie, zlot pasjonatów tych wspaniałych kwiatów, odbywa się z kolei w pierwszy i drugi weekend września. W specjalnych szklarniach można wówczas obejrzeć 9 tys. odmian róż! Wystawie towarzyszą Jarmark Różany, koncerty oraz lunapark. Zjeżdżają tu floryści z kraju i zagranicy, którzy układają piękne bukiety. Można też oczywiście kupić kwiaty.

Największe kościoły i malowane domy

Wśród miejsc przepięknych, lecz nadal nieodkrytych na prowadzenie wysuwa się Zalipie. Japończycy umieścili je na liście europejskich cudów. To mała wioska, słynąca z Domu Malarek. W ramach pielęgnowania lokalnego folkloru i sztuki ludowej kontynuatorki tradycji rozpoczętej przez Felicję Curyłową ozdabiają wszystko kolorowymi malowidłami. Ściany chat, porcelanę, przedmioty codziennego użytku pokrywają piękne kwiaty. Wygląda to wprost bajecznie!

Bajecznie kolorowe Zalipie
Fot. 123RF

Wycieczka do Lipnicy Murowanej wiąże się natomiast z Niedzielą Palmową. Ci, którzy się na nią wybiorą, mogą wziąć udział w procesji i zobaczyć przepiękne, ogromne palmy, charakterystyczne dla tego regionu.

W Świdnicy i Jaworze znajdują się z kolei kościoły wpisane na Listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Nie wszyscy wiedzą, że to największe drewniane kościoły w Polsce. Mają niezwykłą historię, a także ciekawą konstrukcję szachulcową i wspaniałe polichromie. Warto odwiedzić je podczas słynnych koncertów organowych.

Kościół Pokoju w Świdnicy
Fot. 123RF

– Co roku w ofercie pojawia się jakaś nowa propozycja – zaznacza Jakub Rosa. – Ktoś z naszych pracowników jedzie prywatnie na urlop do miejscowości, w której nigdy wcześniej nie byliśmy jako biuro, i odkrywa coś fascynującego. Później pokazuje nam zdjęcia i stwierdzamy, że trzeba zorganizować tam wycieczkę. Coś na pierwszy rzut oka niewarte pokazania może okazać się czymś, co zainteresuje klientów.

Tak było choćby z Korycinami – nikomu nieznaną, niewielką miejscowością na Podlasiu. Pilotka „Wigry” wróciła z wczasów i przekonała wszystkich, że to świetne miejsce z ogrodem ziołowym. Klienci bardzo sobie chwalą te wycieczki: poznają wiele nowych gatunków roślin, które mogą wykorzystać w kuchni, w ziołolecznictwie.

Kraina Otwartych Okiennic na Podlasiu to trzy wsie: Soce, Puchły i Trześcianka, położone w dolinie Narwi. Zamieszkuje je ludność białoruska. Domy, zabudowania gospodarcze, świątynie w tym regionie są wyjątkowe – nie zobaczymy takich w żadnej innej części kraju. Wszystko za sprawą snycerskich dekoracji: domy mają bogato zdobione drewniane podokienniki, okiennice, wartownie i inne elementy elewacji. Dodatkowo są malowane na wyraziste, kontrastowe kolory.

– Zajmujemy się głównie turystyką krajową – podkreśla Jakub Rosa. – Polska ma na tyle dużo do zaoferowania, że nie mamy problemu z ułożeniem programu. Nawet jeśli ktoś przez 20 lat jeździ po kraju i myśli, że wszystko już widział, to na pewno znajdzie się jakieś ciekawe miejsce, w którym jednak nie był. Polska jest piękna, nie trzeba jechać za granicę, można bez problemu znaleźć coś wartego zobaczenia na miejscu. Mamy przewodników, którzy potrafią kompetentnie odpowiedzieć na pytania uczestników, a czasem umawiamy się z osobami, które mieszkają w danej miejscowości i są w stanie coś więcej o niej opowiedzieć.

Tempo dostosowane do seniorów

Każda osoba zapisująca się na wycieczkę dostaje informację na temat tempa zwiedzania i poziomu trudności. Są wycieczki związane z wejściem pod ziemię, np. do kopalni soli w Wieliczce czy w Bochni. Raczej nie powinny w nich brać udziału osoby, które mają problemy z sercem czy ciśnieniem – różnica ciśnień może wywołać problemy zdrowotne.

– Staramy się układać program zwiedzania tak, aby nie był on zbyt przeładowany – zwraca uwagę Jakub Rosa. – Jeśli jest za dużo punktów, to albo chodzi się od rana do wieczora, albo szybko, co powoduje zmęczenie. Później człowiek mało z takiego zwiedzania pamięta, a przecież nie o to chodzi. Staramy się znaleźć złoty środek: proponujemy jak najwięcej jak najciekawszych rzeczy, ale tak, by ludzie nie czuli się przeciążeni. Musimy liczyć się z tym, że nasi klienci to zazwyczaj seniorzy, średnia wieku wynosi 65–70 lat. Nie można ich za bardzo zmęczyć. Jeśli klient poczuje dyskomfort, zrazi się, stwierdzi, że to nie jego tempo, więcej nie pojedzie na wycieczkę. A my chcemy, żeby każdy był zadowolony.

Oczywiście dwa dni to za mało, aby zobaczyć duże miasto, takie jak Wrocław czy Kraków. „Wigra” pokazuje więc to, co najważniejsze. Dłuższe wyjazdy wiążą się z większymi kosztami, a nie wszystkich na to stać. Na każdą wycieczkę jedzie opiekun, który zajmuje się grupą, załatwia formalności, rozwiązuje problemy i dodatkowo organizuje czas wolny, tak aby wyjazd był dla seniorów jak najciekawszy. Część osób chce wiedzieć przede wszystkim, czy w pokoju będzie telewizor.

Rynek we Wrocławiu
Fot. domena publiczna

– My zaś chcemy, aby uczestnicy wynieśli z wyjazdu jak najwięcej – tłumaczy Jakub Rosa. – Nasi opiekunowie motywują: pani Zosiu, nie ma siedzenia w pokoju, idziemy na spacer. Ale wiadomo, nic na siłę. Jeśli ktoś absolutnie nie ma na to ochoty, nie zmuszamy.

Nie chcą oglądać dinozaurów

Jeśli chodzi o przygotowanie do takiej wycieczki, to wszystko zależy od miejsca i czasu trwania. Na krótszą dobrze wziąć suchy prowiant i herbatę w termosie. Oszczędzimy w ten sposób pieniądze i czas – zamiast na siedzenie w restauracji będziemy mogli przeznaczyć go na zwiedzanie. Na dłuższy wyjazd z pewnością przydadzą się przybory toaletowe, ale już ręczniki zazwyczaj znajdują się na wyposażeniu hoteli, w których grupa nocuje. Trzeba także pomyśleć o odpowiednim stroju: wygodnym, przewiewnym, niekrępującym ruchów, chroniącym przed wiatrem, chłodem i ewentualnym deszczem. Wybierając się na biebrzańskie bagna, należy mieć specyficzne obuwie i kurtkę przeciwdeszczową. Przecież nawet w piękną, słoneczną pogodę nie będziemy chodzić po bagnach w sandałach! Ale spokojnie: organizator za każdym razem uprzedza, jak przygotować się do danego wyjazdu, jakie obuwie założyć, czy potrzebne będzie nakrycie głowy, czy zabierać prowiant itd.

– Seniorzy są jak dzieci, jeśli chodzi o głód wiedzy, chęć poznawania świata, nowych miejsc – uważa Jakub Rosa. – Do wszystkiego podchodzą bardzo entuzjastycznie, z wielką ciekawością, chcą zobaczyć jak najwięcej. Jedyne miejsce, jakie nie cieszy się popularnością w tej grupie wiekowej, to park dinozaurów. Odkąd pracuję w biurze, a to już pięć lat, nie przypominam sobie, żeby jakiś senior wykupił tam wycieczkę.