„Chłopak z Bałut” – biegacz, model i aktor

Zaczął biegać 4 lata temu, w wieku 64 lat. Teraz regularnie startuje w półmaratonach i innych zawodach. Bogusław Karbownik z Łodzi przyznaje, że czasem trudno za nim nadążyć: z siłowni na bieżnię, z bieżni na plan filmowy lub reklamowy. Z olimpijskiego dresu w elegancki garnitur. – Starość to wybór. Można wybrać życie – podkreśla.

450 gramów za wnuczki

Pod koniec września świętował swoje 68. urodziny. I sam musiał zjeść kilka kawałków tortu – za wnuczki, które też trenują i unikają słodyczy.

– Ha, ha, takie sportsmenki! Przez to przytyłem jakieś 450 gramów – liczy pan Bogusław na szybko. A robi to dość dobrze od 8 lat, kiedy skończył kurs z dietetyki dla osób w wieku 55+. Postanowił zgubić trochę kilogramów, choć gruby nigdy nie był. – Mam 176 cm wzrostu, więc powinienem ważyć 79–83 kg. Chodzi o to, by nie obciążać stawów przy bieganiu – tłumaczy.

Zmienił dietę: często zamiast mięsa je produkty białkowe, owoce i warzywa. Jeśli już schabowy, to mniejszy, to samo karczek (a lubi). Ograniczył cukier. – Kiedyś mówili: „cukier krzepi”, a teraz: „biała śmierć!” – śmieje się. Lubi miód, dlatego zastępuje nim „białą śmierć”. Rzadko używa soli, wybiera przyprawy i zioła. Rano zamiast jajek na boczku je owsiankę z bakaliami i bananem. Jeśli na obiad są placki ziemniaczane, to do nich własnoręcznie zrobione powidła, a nie gulasz czy śmietana. – Nie po to byłem na kursie, żeby się teraz objadać! – przekonuje.

Pierwsze kilometry

W sumie to Bogusław Karbownik bieganie lubił od zawsze. W szkole średniej uprawiał również kulturystykę, lecz potem ze sportem czynnym niewiele miał wspólnego. Aż do 2017 r.

– Koleżanka z Uniwersytetu Trzeciego Wieku dała mi kilka darmowych wejściówek do Centrum Sportu w Łodzi. Jest tam siłownia, są treningi karate, squash – tylko wybierać. Wybrałem siłownię i szybko się wciągnąłem – opowiada. Chodził też na gimnastykę dla seniorów i żartuje: – Rozciągałem się głównie z paniami, mężczyźni są wygodniejsi!

Zaczął także biegać.

– Pamiętam, był kwiecień 2018 r., w parku na Zdrowiu w Łodzi zobaczyłem ogłoszenie: bieg charytatywny na 5 km. Chodziło o zakup adidasów dla podopiecznych Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii. Powiedziałem sobie: czemu nie? I pobiegłem te 5 km alejkami, którymi chodzę od 50 lat. Myślałem sobie: co to takiego dla mnie ta piątka?

Okazało się jednak, że nie było tak łatwo: pojawiły się zakwasy, dała też o sobie znać 40-letnia przerwa. Ale wynik nie był najgorszy: miejsce w okolicy 150., na 200 uczestników. – I to prawie bez treningu, a wyprzedzałem nawet 40- i 50-latków! Żona, obecna na zawodach, powiedziała: „Musisz biegać, tak dobrze ci poszło” – tłumaczy Karbownik.

Zaczął więc zapisywać się na kolejne biegi, na których poznał nowych ludzi. Od kilku lat wzajemnie się nakręcają. Pojawiają się również sportowe wyniki. Jego rekord: poniżej 25 minut na 5 km. W biegu na Piotrkowskiej w Łodzi (10 km) uzyskał wynik poniżej godziny (54 minuty 20 sekund).

– Od wiosny 2018 r. wziąłem udział w ponad 110 zawodach sportowych, w większości charytatywnych. Kilka razy udało mi się stanąć na podium – wyjawia nasz bohater. Zajął m.in. trzecie miejsce w City Trail z Nationale-

-Nederlanden (cykl sześciu biegów) w kategorii 60+. Te sukcesy to efekt treningów: trzy razy w tygodniu siłownia, gimnastyka bądź bieganie. W ciągu tygodnia pan Bogusław przebiega średnio 40 km. Nie katuje się jednak – choć lubi stanąć na podium, zwraca uwagę, że do sportu trzeba podchodzić z głową. Sam przez 4 lata nie miał kontuzji, która wykluczyłaby go z treningu. A na półmaratonach zdarzają się przecież ciężkie zasłabnięcia: – Podczas jednego z biegów na moich oczach jeden z uczestników zrobił się dosłownie żółty. Zabrała go karetka.

Mniej więcej raz w miesiącu 68-latek startuje w półmaratonie (ok. 22 km). – To taka moja „terapia ruchem” – przyznaje. I dopowiada: – Jestem naturszczykiem i nigdy nie będę miał wyników jak sportowcy. Ale nie mam się czego wstydzić.

Dzięki temu jest uśmiechnięty, wesoły, zdrowy. Od 5 lat niemal nie choruje (a kiedyś to grypa trwała 2–3 tygodnie, proszę pani), ma lepsze wyniki krwi. No i kiedy goni autobus, to po 15 sekundach nie widać, że biegł. A jeszcze kilka lat temu po takiej przebieżce przez kilka minut miał zadyszkę.

Trening z mistrzem

Poza lepszym zdrowiem bieganie ma też inną zaletę: otwiera na innych ludzi i ciekawe znajomości. Bogusław Karbownik wygrał konkurs na osobisty trening z multimedalistą w biegach Adamem Kszczotem i chodziarzem Robertem Korzeniowskim (zadaniem konkursowym był opis sposobu na zdrowe sportowe życie). Opowiada, że oba spotkania były wspaniałym przeżyciem.

– Korzeniowski jest młodszy ode mnie, ale fajny. Od razu zaproponował przejście na „ty”, truchtaliśmy razem po bieżni, plotkowaliśmy sobie o jego karierze – wspomina senior. Trening z Kszczotem był równie udany: – Komunikatywny, fantastyczny, dobroć aż z niego emanuje – nie może się nachwalić pan Bogusław.

Ćwicząc z takimi sławami, trzeba mieć odpowiednią oprawę. 68-latek zainwestował zatem w olimpijskie dresy – identyczne z tymi, w jakich występowali nasi sportowcy na igrzyskach. – Nie były tanie, ale skoro nie wydaję na papierosy, to sobie na nie pozwoliłem… To limitowana seria, dresy galowe: takie, w których odbiera się medale i paraduje na defiladzie – tłumaczy.

Na wybiegu i na planie

Są też momenty, kiedy Bogusław Karbownik zrzuca dres i zakłada coś eleganckiego. Bardzo lubi chodzić w garniturach. Jak podkreśla, dobry garnitur to absolutny must have eleganckiego mężczyzny. Nasz bohater kilka razy brał udział w sesjach mody dla seniorów. W 2019 r. uczestniczył w pokazie „Metamorfoza Babć i Dziadków” w centrum handlowym „Sukcesja” – musiał zmienić zwykły, codzienny strój na elegancki garnitur z muszką, a publiczność oceniła tę metamorfozę. Kiedy indziej znów prezentował modę seniorów na łódzkich Senioraliach. Impreza była zorganizowana z rozmachem, było 12 modeli i modelek, śpiewał Ryszard Rynkowski…

Takie otwarcie się na ludzi i sport dodaje pewności siebie, czy to na pokazach, czy na planie reklam, w których pan Bogusław występuje, czy w końcu na planie filmowym, gdzie często i chętnie statystuje. Zaczął 3 lata temu, za namową kolegi. Spodobało mu się. Dotychczas można go było zobaczyć m.in. w serialach Król, Ultraviolet, Komisarz Alex, Żywioły Saszy. Bardzo miło wspomina występ na planie serialu o Agnieszce Osieckiej. W odcinku Kochankowie z ulicy Kamiennej pojawia się taka scena: Osiecka i Marek Hłasko chowają się do bramy właśnie na Kamiennej.

– To wtedy taka łobuzerska ulica była… No więc oni wchodzą do bramy, flirtują, palą papieroski, a ja w tle z kolegami popijamy sobie na podwórku. Są też z nami dwie podejrzane dziewczyny, jak to na podobnych podwórkach w latach 50. Nasza grupa była fachowo dobrana – śmieje się. – 45 minut na planie i trzyminutowa scenka, całkiem nieźle jak na naturszczyka – ocenia.

Jak tłumaczy, dziś już nie ma Kamiennej – przemianowali ją na Włókienniczą, najgorszy „element” się wyprowadził i klimat jest zupełnie inny… O Łodzi, swoim rodzinnym mieście, pan Bogusław opowiada długo i barwnie. Mówi o sobie „chłopak z Bałut”, bo tam się urodził i mieszka już od prawie 40 lat. – Więc na rozrabiaków się napatrzyłem. Teraz dzielnica się zmienia, mniej jest „przechodzonych” kamienic, czyli takich, przez które można było przejść i łatwo uciec – wyjaśnia.

Ten lokalny patriota to wierny kibic ŁKS-u (kiedyś chodził na każdy mecz). Przez kilka lat był także wolontariuszem w klubie „Centerko” (w 2017 został nawet społecznikiem roku). Jeździł na turnusy integracyjne z osobami niepełnosprawnymi. To była nauka życia, a często i ciężka fizyczna praca – bo czasem trzeba dźwignąć, pomóc wstać. Za to atmosfera – wspaniała.

Wnuczki pana Bogusława (6, 11 i 16 lat) również są sportsmenkami. Ćwiczą karate w lokalnym klubie Olimp i jeżdżą na zawody. – Ostatnio do Budapesztu. Strasznie jestem z nich dumny i kibicuję im, bo są fantastyczne – mówi Karbownik. Lubi spędzać z nimi czas. – Dostałem od nich fantastyczny prezent na Dzień Dziadka: kostkę nr 2690 ułożoną na ul. Piotrkowskiej 123 w Łodzi. Tworzy wraz z innymi pomnik Łodzian Nowego Millenium – przyznaje z dumą.

Aktywność i kontakt z ludźmi dodają panu Bogusławowi pewności siebie i pozwalają zachować otwarty umysł. Wciąż chce się uczyć od innych i, jak podkreśla, czuje głód wiedzy. Dlatego jest słuchaczem Uniwersytetu Trzeciego Wieku, a przez 4 lata uczył się angielskiego.

– Chodzę też na zajęcia fakultatywne. Jeździmy na autokarowe wycieczki po Polsce, Włoszech, Litwie, Ukrainie, a niedługo do Francji, w Pireneje Wysokie – wylicza pan Bogusław. I podsumowuje: – Żyję z całych sił. Chcę jeszcze dużo uśmiechać się do ludzi i to mi się udaje.