Życie na przystani – rozmowa z Mariolą Abrahamczyk
Mariola Abrahamczyk (rocznik 1958 r.) – wioślarka, przez całe życie związana z klubem Posnania, w którym pracuje do dziś. Jej trenerem był Przemysław Abrahamczyk, późniejszy mąż. Olimpijka z Moskwy. Trzykrotna mistrzyni Polski w dwójce podwójnej (1983) oraz ósemce (1981, 1984), siedmiokrotna wicemistrzyni. Z wykształcenia jest pielęgniarką, ukończyła Liceum Medyczne w Poznaniu. Trenowała przyszłe olimpijki, medalistki mistrzostw świata i Europy oraz wiele mistrzyń Polski. Pełna wersja wywiadu znajdzie się w książce „Seniorze, trzymaj formę!”, która zostanie opublikowana w maju. Wydawnictwo jest współfinansowane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Temat naszej rozmowy to „aktywność na emeryturze”…
Mam emeryta w domu, nazywa się Przemysław Abrahamczyk. To mój mąż.
I w przeszłości pani trener.
Przemek wciąż jest aktywnym trenerem wioślarstwa, prowadzi kadrę kobiet wagi lekkiej, a na emeryturę przeszedł niemalże pod przymusem.
Ile lat ma mąż?
Sześćdziesiąt siedem. Trudno mu było pogodzić się z tym, że musi iść na emeryturę. To był skok w zupełnie nową rzeczywistość. Mąż miał wrażenie, jakby zakończył bardzo ważny etap życia.
Czy nawet mając 60 lat, warto podejmować aktywność?
Oczywiście!
Zna pani takie przykłady?
Bardzo dużo. Ja prowadzę gimnastykę dla pań w wieku 50+.Oczywiście forma wysiłku jest dostosowana do możliwości.
Są wśród ćwiczących pań takie, które nigdy wcześniej nie podejmowały aktywności fizycznej?
Tak, oczywiście. Ale, co ważne, gros tych pań ma już wnuki, a wnuki zawsze są pełne aktywności, pełne chęci do ruchu, i to jest bardzo dobra okazja do tego, by samemu podjąć aktywność fizyczną. Na początku wystarczy im potowarzyszyć. Jeśli np. wyjeżdżamy z wnukami w góry i dzieci uczą się jeździć na nartach pod okiem instruktora, to przecież on może i nas pouczyć. To tylko kwestia wyzbycia się lęku, przełamania się, odegnania myśli, co to będzie, jak upadnę. To żaden wstyd – upadnę i wstanę!