Rzeźbi sylwetkę i poprawia kondycję – taniec na poprawę humoru i dla zdrowia!

– Pewnie trudno w to uwierzyć, ale zaczęłam w wieku 63 lat – opowiada pani Janina, obecnie 66-letnia emerytka z Kalisza, która w osiedlowym centrum rekreacji melduje się punktualnie o siedemnastej aż cztery razy w tygodniu. Przez równą godzinę, mknąc po parkiecie, zapomina o tym, że gdzieś czasami boli i strzyka, że po powrocie pranie trzeba rozwiesić i kolację przygotować. – To mój własny czas. Dziś już nie pamiętam, jak to było, kiedy nie potrafiłam tańczyć – śmieje się żywiołowa i drobna kobieta.

Mąż pani Janiny, pan Stefan, nigdy nie lubił tańczyć. – Na weselach przestępowaliśmy jakoś z nogi na nogę, żeby nie siedzieć przy stoliku, ale trudno nazywać to tańcem – opowiada pani Janina. – Już podczas najprostszego obrotu traciłam kontrolę i próbowałam tylko zdążyć za partnerem, nie bacząc na kroki. Mąż nie lubił, a ja nie potrafiłam – wyjaśnia. Jak mówi, chciała się nauczyć, ale z tyłu głowy pozostawała myśl: „Jak to? Sama mam pójść na lekcje? A co ludzie powiedzą? No i co ja Stefciowi powiem?”.

Trzy lata temu Kamila, wnuczka pani Janiny, przygotowywała się do ślubu. – Chodzili z narzeczonym na lekcje. Przygotowali własną choreografię i miesiącami pilnie ćwiczyli – mówi emerytka. – Któregoś dnia Kamilka zaproponowała mi, bym poszła zobaczyć, jaki piękny układ przygotowali. Patrzyłam jak urzeczona – na Kamilkę i Wojtusia, ale też, jak przypuszczam, na moją rówieśniczkę, która za szybą w sali obok ćwiczyła z trenerem salsę – wspomina pani Janina. Jak mówi, patrzyła i uśmiechała się do siebie, wyobrażając sobie, że sama też mogłaby tak pięknie poruszać się po parkiecie. W domu opowiedziała o wszystkim mężowi. „Idź i ty! Przecież to pięć kroków od naszego mieszkania” – usłyszała w odpowiedzi. Większej motywacji nie mogła sobie wyobrazić.

Zaczęło się od podstawowych kroków i tańców: dwa na jeden, walczyk, polonez. Dziś tańczy flamenco, salsę i rumbę. – Nie zawsze po mistrzowsku, ale z wielką pasją – śmieje się. I wylicza korzyści: – Jestem szczęśliwa, mam coś, co lubię i co motywuje mnie do zorganizowania się. Schudłam pięć kilogramów, lepiej śpię, nie dostaję zadyszki, gdy muszę dobiec na przystanek. Mam więcej chęci do życia i nie narzekam na zdrowie, nawet jeśli czasem coś zaboli czy zastrzyka.

Badania naukowe potwierdzają, że taniec przynosi wiele korzyści dla zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Jest polecany bez względu na wiek i kondycję. Wystarczy spojrzeć na osoby poruszające się po parkiecie, by zrozumieć, że taniec to po prostu radość. Uśmiech na twarzy pojawia się niemal automatycznie. Dźwięk muzyki i ruch redukują stres i napięcie oraz zwiększają pewność siebie. Zamiast zajadać problemy, pozbywamy się negatywnych emocji podczas ruchu. Co więcej, badania dowiodły, że systematyczny taniec reguluje poziom dopaminy i serotoniny, nazywanych potocznie hormonami szczęścia. Dzięki temu wzmacnia psychikę i jest zalecany w łagodnych stanach depresyjnych i przy leczeniu nerwic. Taniec wiąże się także z kontaktami z ludźmi – to szczególnie ważne dla osób starszych i samotnych. Nauka kolejnych kroków sprawia, że zaczynamy w siebie wierzyć i mamy więcej energii. Dodatkowo pozbywamy się kompleksów – mniej myślimy o tym, co w naszym wyglądzie jest nie tak, a bardziej skupiamy się na zaletach. To przekłada się na codzienne funkcjonowanie: mamy większą motywację i lepiej radzimy sobie w trudnych sytuacjach.

Wspólne lekcje tańca to także doskonały pomysł na zbliżenie małżonków. Nawet w okresie emerytalnym wiele par nie ma zbyt wiele czasu dla siebie. Na co dzień pochłaniają ich codzienne obowiązki czy opieka nad wnukami. Wspólne lekcje tańca mogą być doskonałą okazją do skupienia się na sobie i do współpracy.

Taniec poprawia wydolność płuc i serca. Jest zalecany osobom zagrożonym chorobami układu sercowo-naczyniowego oraz w rehabilitacji tego typu schorzeń. Ujędrnia łydki i pośladki, wysmukla uda. Pozwala także zredukować masę ciała lub utrzymać wymarzoną sylwetkę. Badania dowiodły, że jest w tym względzie nie mniej skuteczny niż bieganie. Pod jednym warunkiem: tańczyć trzeba regularnie. Podczas godzinnego tańca można spalić ok. 300 kalorii. Ruchy na parkiecie zwiększają także elastyczność ciała. Dzięki temu łatwiej nam w codziennym funkcjonowaniu – po regularnych tańcach założenie bluzki wkładanej przez głowę czy schylenie się po przedmiot na podłodze przyjdzie nam ze znacznie mniejszym trudem. Systematyczne szaleństwo na parkiecie zwiększa ponadto wytrzymałość organizmu, czyli zdolność do wytężonego wysiłku.

Taniec pozytywnie wpływa na układ ruchowy, w szczególności na kręgosłup, miednicę i stawy. Przyczynia się do poprawy postawy. Ćwiczenia w takt muzyki mają także dobry wpływ na układ pokarmowy, bo polepszają pracę jelit. Dodatkowo taniec, podobnie jak inne rodzaje wysiłku fizycznego, poprawia krążenie. Właśnie dlatego wielu lekarzy zaleca osobom starszym taniec jako formę rehabilitacji.

Co ważne, tańczyć może każdy! Nie ma specjalnych przeciwwskazań medycznych, choć – jak przy każdej aktywności fizycznej – w przypadku chorób przewlekłych lub przed planowaniem intensywnych ćwiczeń warto dla pewności skonsultować się z lekarzem. Udział w zajęciach tanecznych nie wymaga też specjalnych przygotowań. Na początek wystarczą wygodny strój i obuwie. O specjalnych butach (np. do tańca towarzyskiego), pięknych sukniach czy garniturach można pomyśleć później, gdy połkniemy bakcyla i zdecydujemy się na stały kurs. Przed rozpoczęciem zajęć nie wolno również zapominać o rozgrzewce – najlepiej pod okiem instruktora, by nie narazić się na kontuzję.

Osoby nie do końca przekonane do tańca mogą przed zapisaniem się na kurs poprosić o możliwość uczestnictwa w zajęciach pokazowych. Warto też namówić znajomych – w grupie łatwiej przełamać pierwsze opory i motywować się wzajemnie.

– Kilka tygodni temu namówiłam koleżankę, by również zapisała się na lekcje – mówi pani Janina. – Na razie jest trochę zestresowana, bo to typ choleryka. Wszystko chciałaby od razu. Tłumaczę jej, że na efekty trzeba poczekać, i wyciągam ją z domu, gdy się miga – żartuje seniorka. Dodaje, że za punkt honoru postawiła sobie, że w tegorocznego sylwestra zostanie królową parkietu. Od wielu lat nowy rok razem z mężem witają w gronie przyjaciół na prywatce, m.in. wraz z mężem siostry pani Janiny, który doskonale tańczy (w młodości ćwiczył w zespole ludowym). – Rok temu jeszcze nie miałam tyle odwagi, by bez skrępowania próbować dotrzymać mu kroku, jednak tym razem dam się zaprosić. Stefan śmieje się, że mam jego pełne poparcie. W końcu będzie miał przykry obowiązek z głowy – mówi pani Janina.


Nie szukaj wymówek – znajdź taniec dla siebie!

  • Jeśli planujesz udział w lekcjach z partnerem lub partnerką, możesz rozważyć kurs tańca towarzyskiego. Obawy przed trudnymi krokami samby czy cza-czy są niepotrzebne. Instruktor zaczyna od najprostszych układów i przechodzi do kolejnych dopiero wtedy, gdy kursanci opanują podstawy. Nie warto się zrażać i obawiać braku poczucia rytmu. Nie chodzi o to, by taniec był perfekcyjny, ale o to, by sprawiał przyjemność i pozwalał odprężyć się i poruszać.
  • Nie masz partnera albo mąż czy żona za nic nie dadzą się namówić na lekcje tańca? Nic straconego! Wiele domów kultury, szkół tańca czy uniwersytetów trzeciego wieku oferuje lekcje tańca solo. To np. tańce latino albo orientalne. Popularne wśród seniorów są też tańce w kręgu. Wiele szkół ma ponadto w ofercie zajęcia indywidualne – kursant tańczy w parze z instruktorem.
  • Mieszkańcy małych miejscowości, w których brakuje szkół tańca, mogą sprawdzić ofertę domów kultury. Wiele z nich proponuje lekcje tańca ludowego. To także dobra forma aktywności fizycznej, która pozwoli wzmocnić ciało i umysł.