Marzenia są po to, by je spełniać – historia pani Lucyny
Zmiana w życiu, nawet bolesna i nieoczekiwana, może być początkiem zupełnie nowego rozdziału w życiu. Przekonała się o tym 72-letnia Lucyna Mańkowska z Gdańska. W jej życiu zagościła pustka, gdy w 2006 r. zmarł mąż. Do tej pory zwykle robili to, co on planował. Żyli według znanych sobie, utartych rytuałów. Nie spieszyli się niemal nigdy, często oglądali telewizję, rzadko chodzili na spacery, a jeśli wyjeżdżali poza miasto, to głównie na ryby, które mąż uwielbiał łowić. Pani Lucyna mówi, że nie czuła się nieszczęśliwa z tego powodu. Tak po prostu wyglądało jej życie i do tego przywykła.
– Faktycznie zawsze patrzyłam na życie przez pryzmat naszej dwójki, dzieci, wnuków. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czego sama chcę – przyznaje dziś pani Lucyna. Po śmierci męża źle jej się żyło w pustym mieszkaniu, a dzieci czy wnuki nie mogły odwiedzać jej codziennie – każdy miał pracę i swoje obowiązki. Pani Lucyna czuła się samotna. Trwało to pół roku. Wtedy sąsiadka podpowiedziała jej, żeby zapisała się na uniwersytet trzeciego wieku. I to był początek nowego życia.
Podróż życia na kredyt
Gdy zaczęła chodzić na zajęcia, poczuła, że to jest to, czego jej przez całe życie brakowało. Czytała mnóstwo książek, nawet po kilka w tygodniu. Regularnie odwiedzała lokalną bibliotekę i przeczytała prawie wszystko, co było na półkach. Zapisała się do wojewódzkiej, w której było więcej książek. Zawstydziła swoje wnuki, ogłaszając, że jako pierwsza w rodzinie przeczytała wszystkie tomy „Harrego Pottera” i „Gry o tron”.
Postawiła też na aktywność fizyczną. Nigdy nie przepadała za sportem, dlatego wybrała spacery. Codziennie szybkim krokiem pokonuje nawet kilka kilometrów. Poprawiła jej się kondycja i teraz to ona regularnie odwiedza swoje dzieci i wnuki. Uwierzyła w siebie i przejęła inicjatywę. Zmienił się jej charakter. Zaczęła zadawać odważne pytania, których nigdy wcześniej nie śmiałaby zadać. Na przykład bez ogródek zapytała wnuka, jak długo jeszcze każe jej czekać, żeby została prababcią. Sama wybrała się w podróż przez całą Polskę, po to, żeby zobaczyć jak mieszka i żyje drugi wnuk. A trzeciego odwiedziła dwa lata temu, udając się wraz z córką w podróż życia – do Kalifornii. Wcześniej najdalszą wyprawę życia odbyła z mężem. Byli w NRD… na ryby. To był jedyny zagraniczny wyjazd. – Kalifornia, to spełnienie marzeń, choć nawet nie wiedziałam, że takie mam – uśmiecha się pani Lucyna. Żeby kupić bilet i polecieć na drugą półkulę, wzięła kredyt w banku. Nie miała żadnych oszczędności i skromną emeryturę. Ale stwierdziła, że jakoś sobie poradzi. Dziś wcale tego nie żałuje. Zwłaszcza, że pożyczkę już spłaciła.
Szkoda czasu na nicnierobienie
W Kalifornii interesowało ją dosłownie wszystko, chłonęła jak gąbka to, co widziała i słyszała. Dzięki długim spacerom w Polsce nie brakowało jej tchu podczas wielogodzinnego zwiedzania. Najbardziej pasjonowała ją roślinność, tak odmienna od tej w rodzinnym Gdańsku. – Czułam się naprawdę szczęśliwa. Jak nigdy wcześniej – mówi pani Lucyna. I to poczucie szczęścia zostało jej do tej pory. W czasie wyjazdu robiła mnóstwo zdjęć i zaczęła prowadzić dziennik. Z rodziną, której dawno nie widziała, spędziła w USA trzy tygodnie. Dużo zwiedzała i wszystko dokumentowała. Dziś prowadzi blog, na którym regularnie zamieszcza wpisy wraz ze zdjęciami. Póki co jest prywatny, ale być może kiedyś zgodzi się go upublicznić. Jak mówi, musi być pewna, że poziom jej tekstów będzie odpowiednio wysoki. Pani Lucyna jest perfekcjonistką.
– Uważam, że w życiu trzeba coś robić. Szkoda czasu na nicnierobienie. Przecież to nudne i smutne. Szkoda życia, nie warto marnować czasu, który nam pozostał – mówi i przekonuje, że będzie starała się prowadzić aktywny tryb życia tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Nie potrafi inaczej. – Poza tym wystarczająco dużo życia przesiedziałam przed telewizorem.
– Nie boję się zmian. Podejmuję wyzwania, chwytam byka za rogi. Mimo, że latem zwykle dużo czasu spędzam na działce i nie narzekam na brak kondycji, to postanowiłam ostatnio, że kupię kijki do nordic walking i zacznę treningi. Chcę to zrobić dla siebie, dla swojego zdrowia, profilaktycznie. Muszę w końcu doczekać prawnuków – śmieje się.
Pani Lucyna namówiła już niemal wszystkie koleżanki do zajęć na UTW i aktywności fizycznej. Uważa za swój obowiązek dbać o osoby z najbliższego otoczenia.