Każdą chwilę staram się wypełnić wysiłkiem – rozmowa z Ryszardem Szurkowskim
Publikujemy fragment rozmowy z Ryszardem Szurkowskim (rocznik 1946 r.) kolarzem szosowym, dwukrotnym medalistą olimpijskim, który starty w zawodach rozpoczął w wieku 17 lat jako amator. Sześć lat później dołączył do kadry narodowej i od razu zajął drugie miejsce w Wyścigu Pokoju. Srebrne medale olimpijskie zdobył w drużynie w Monachium (1972) i Montrealu (1976). Indywidualny i drużynowy mistrz świata z Barcelony (1973). Dwanaście razy zostawał mistrzem Polski. W latach 80. był trenerem polskiej kadry narodowej i olimpijskiej. Dwukrotnie zwyciężył w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski.
Życie Ryszarda Szurkowskiego było i jest przygodą?
Czasami nachodzą mnie myśli, ile to w trakcie mojego życia się zmieniło i dlaczego akurat tak się ono potoczyło. Przyglądam się środowisku, z którego wyrosłem, swoim kolegom. Im też się udało, bo przeżyli życie na swój sposób. Ja jednak zrobiłem coś innego, coś, co nie przysłużyło się tylko mnie, ale też najbliższemu otoczeniu, a może i innym ludziom w kraju. Czasami zastanawiam się, dlaczego właśnie ja. Wszyscy wyrastaliśmy przecież z tego samego środowiska, żyliśmy tak samo. Co było w mojej głowie, że pchało mnie w kierunku kolarstwa?… W rodzinie nikt się tym nie zajmował.
W przyszłym roku skończy pan siedemdziesiąt lat. To ważna okoliczność?
Nie przeraża mnie to, ale daje do myślenia. Słuchałem kiedyś w „Trójce” audycji, w której dzieci wypowiadały się na temat matury. To były maluchy, jeszcze z podstawówki. Spytano ich: „Co to jest matura?”. Dzieci odparły, że to bardzo, ale to bardzo ważny dzień dla… staruchów. Mówiąc wprost: dla 10-latka 18-latek jest już staruchem. Młodzi ludzie inaczej więc patrzą na ludzi w moim wieku, a inaczej na swoich rówieśników.
Wiem, że wszystko, co było możliwe do osiągnięcia, jest już za mną. Mam tego świadomość, choć nie lubię o tym myśleć.
A co by pan poradził rówieśnikom, którzy nie spędzili swojego życia aktywnie, a chcieliby na emeryturze podjąć aktywność? Jak zacząć? I czy warto?
Na pewno warto. Choć nie ma co się podniecać, tylko zacząć spokojnie. Myślę, że na początek trzeba przede wszystkim przekonać się, że warto.
Ważne jest środowisko, w którym człowiek się obraca. Bo jeśli ktoś rzuci ot tak: „A wiecie, byłem wczoraj na rowerze z rodziną”, a ja siedzę z boku, słucham, to zacznę o tym myśleć: dlaczego on był, a ja nie byłem? Też miałem fajnie, siedziałem w domu, odpoczywałem, ale czy wypad za miasto nie byłby ciekawszy?
Cały wywiad można będzie przeczytać w książce „Seniorze, trzymaj formę!”, która ukaże się w maju. Wydawnictwo jest współfinansowane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki.