Bądź aktywny za grosze

– Łatwo jest mówić emerytom z Warszawy, Krakowa czy Gdańska, że jeśli ktoś chce, to może być aktywnym fizycznie – uważa pani Kazimiera z Nowej Wsi. – seniorzy-cwicza-123RFNa każdym kroku mają kluby fitness, baseny, różne bezpłatne akcje zdrowotne. My na wsiach nie mamy takich możliwości. Serial i kawa z sąsiadką – oto nasza aktywność!

Z takim podejściem do sprawy nie zgadza się prof. dr hab. Jacek Kaczmarczyk,  kierownik Katedry i Kliniki Ortopedii Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu.

– To żadne wytłumaczenie, że z powodu braku pieniędzy nie jestem aktywny czy aktywna fizycznie – podkreśla specjalista ortopedii i traumatologii. – Można powiedzieć: nie mam pieniędzy, to nie leczę się prywatnie, nie chodzę do specjalistów. Ale nie mam pieniędzy i się nie ruszam – to oksymoron!

– W krajach rozwiniętych mówi się, że wszystkie tabletki, które są na świecie, nie są w stanie zastąpić ruchu. A z kolei ruch jest w stanie zastąpić wszystkie tabletki – zauważa profesor.

– Okazuje się, że długość życia w Stanach Zjednoczonych jest taka sama jak na Kubie – mówi prof. Kaczmarczyk. – Nie chcę przez to powiedzieć, że system, który jest na Kubie, uważam za najlepszy. Chcę podkreślić, że ludzie na Kubie po prostu są aktywni fizycznie. Tam motoryzacja jest w powijakach. Kubańczycy bardzo dużo chodzą, ruszają się, prowadzą zupełnie inny tryb życia, niż Amerykanie, którzy korzystają z osiągnięć najnowocześniejszej techniki. Ale nawet świetna opieka medyczna nie jest w stanie zastąpić ruchu. A to on jest bramą do długowieczności, tylko niestety często o nim zapominamy. To także najtańszy sposób na nasze dobre samopoczucie.

– Nie ma takiego wieku ani stanu, w którym nie można się poruszać – twierdzi prof. Kaczmarczyk. – Niekiedy osobom starszym wydaje się, że aktywność fizyczna im nie przystoi. Że mają już życie za sobą. Tymczasem ruch jest najlepszą terapią! Nie ma takiej osoby, która nie mogłaby być osobą aktywną! Poza tym, gdybyśmy więcej inwestowali w ruch, mniej musielibyśmy łożyć na służbę zdrowia.

Rowerem przez Polskę

O tym, że najlepszy dla człowieka jest ruch, mówi też senior Edward Dąbrowski z Bojadeł, wsi na zachodzie Polski. Dlatego – mimo że nie ma tu takich możliwości jak w wielkich miastach – jest aktywny każdego dnia. Bo, jak mówi, najgorszy jest bezruch. „Nic tak nie niszczy organizmu jak długotrwała fizyczna bezczynność” – uważał Arystoteles. To dowód na to, że aktywność fizyczną ceniono już w starożytności. Współczesne badania potwierdzają tę tezę. Ci, którzy siedzą za biurkiem, mało się ruszają w życiu zawodowym i na emeryturze, znacznie częściej zapadają na różne schorzenia, szybciej umierają.

To dlatego pana Edka można najczęściej spotkać na rowerze. Skąd ta pasja? Zafascynowany rowerami był już w dzieciństwie. – Ale kto wtedy myślał, by taki pojazd mieć na własność? W domu się nie przelewało. Musiał zadowolić się starą felgą. Brał ją do ręki i udawał, że jeździ. Oczami wyobraźni widział, jak przemieszcza się po całej okolicy.

Potem była praca, rodzina, mnóstwo obowiązków. Nie myślał więc o rowerowych wyprawach. Choć ze sportem był za pan brat. Ćwiczył, by być sprawnym.

– Miałem już ponad 40 lat, kiedy na targu zobaczyłem stary rower za 130 zł. Postanowiłem go kupić – wspomina Edward Dąbrowski. Jeździł po okolicy. W końcu postanowił, że musi sprawdzić się z innymi, dużo młodszymi. Okazało się, że nie jest z nim tak źle. To może wystartować w zawodach? – pomyślał.

– Pierwszy profesjonalny wyścig odbył się w Lesznie. Na ponad stu startujących zająłem piąte miejsce – opowiada. – To mnie motywowało do dalszych treningów.

I tak rowerowe rajdy stały się prawdziwą pasją pana Edwarda. Nie potrafi bez nich żyć, choć już dawno skończył 70 lat. Na szczęście dla takich jak on ustalono osobną kategorię.

Jeden z pokoi pana Edwarda tonie w pucharach, dyplomach, statuetkach. Jest tu nagroda za start w maratonie rowerowym Źródło Szerszenia 2014, za pierwsze miejsce w IV Supermaratonie Jastrzębi Łaskich i za pierwsze miejsce w Kołobrzegu… Długo można wymieniać zawody, podczas których liczyły się przejechane kilometry, tysiące kilometrów.

– Dla mnie najważniejsze są satysfakcja i wspomnienia na przykład z trasy, która zaczęła się nad morzem w Świnoujściu, a skończyła w Ustrzykach Dolnych w Bieszczadach – opowiada mieszkaniec Bojadeł.

W tym roku pan Edward miał pecha – pod Radomiem wjechał w kałużę, w której był duży kamień. Upadł. Zawieziono go do szpitala, gdzie przeleżał dwa tygodnie z powodu uszkodzonej panewki. Ale nie poddał się i szybko odrzucił kule, by znów wsiąść na rower. Bo jakże bez niego żyć?

– Namawiam wszystkich! Może nie od razu do wielkich eskapad, ale tak dla relaksu, lepszego samopoczucia. Na pewno w okolicy są jakieś fajne trasy, ścieżki rowerowe – przekonuje. – Ja jeżdżę dziś na rowerze, który wygrałem w zawodach, ale przecież można kupić stary za naprawdę niewielkie pieniądze.

Edward Dąbrowski zachęca do ruchu. Niezależnie od wieku, miejsca zamieszkania, pory roku. – Zimą, jak drogi są śliskie i jazda na rowerze jest niebezpieczna, biegamy po okolicy razem z kolegami. Też seniorami – mówi. – Tu, obok Odry, kiedy wybierano ziemię, by umocnić wały po powodzi, powstał mały staw. Kąpiemy się w nim zimą. I nie chorujemy. Sami się mobilizujemy i dobrze nam z tym. Spróbujcie i wy!

Woda, woda – zdrowia doda

Jolanta Drabik-Nałęcz z Wrocławia przyznaje, że na większą aktywność fizyczną wcześniej nie mogła sobie pozwolić. Trójka dzieci, praca w sklepie do 18.00, potem opieka nad chorą mamą… Dopiero niedawno na emeryturze odkryła, jak zbawienny dla jej samopoczucia jest basen.

– Nie bardzo chciałam się tam wybrać. Ale moja przyjaciółka się uparła. Powiedziała, że jak mi się nie spodoba, więcej namawiać mnie nie będzie. Ociągałam się, bo nie umiem pływać – wspomina. – W końcu dałam się namówić. Długo stałam pod biczami wodnymi, nie chciałam wyjść z jacuzzi. Czułam się jak nowo narodzona. Spotkałyśmy tam jeszcze dwie koleżanki. Miło było, naśmiałam się przy tej okazji, jak nigdy.

Pani Jola chodzi teraz na basen regularnie dwa razy w tygodniu. Ba, zapisała się nawet na lekcje nauki pływania.

– Wystarczy, że się na wodzie utrzymam – śmieje się. – Poza tym w czwórkę zapisałyśmy się na fitness w wodzie. To jeszcze nie wszystko – chodzimy z kijkami na spacery i w domu rano też sobie ćwiczę. Włączam muzykę i bez szaleństw wykonuję kilka skłonów, przysiadów. To już stało się nawykiem. Przyjemnym. Dzień jest pełniejszy. Nie ma czasu na nudę, na narzekania. Mimo że teraz pani Jola mieszka sama (mąż zmarł, a dzieci już dawno wyfrunęły z domowego gniazda), nie czuje się samotna.

Zdaniem psychoterapeuty Jacka Kolanowskiego z Warszawy, aktywność fizyczna nie tylko poprawia stan naszego zdrowia, sprawność, pracę przewodu pokarmowego i oddechowego, ale także wpływa na nasze myślenie, samopoczucie. Bo przecież to także spotkania towarzyskie, podczas których zarażamy się pozytywną energią. Pamiętajmy tylko o odpowiednio dobranych do naszych możliwości i stanu zdrowia ćwiczeniach. Nie wolno od razu rzucać się na głęboką wodę, jeśli wcześniej za dużo nie ruszaliśmy się.

Każdy znajdzie coś dla siebie

Zdaniem Teresy Siwkiewicz, emerytowanej nauczycielki wychowania fizycznego z Zielonej Góry, wszystko jest w naszych rękach.

– W moim mieście wystarczy wyjść z domu, by znaleźć się w lesie, bo miasto jest nim otoczone. Miejsc spacerowych jest mnóstwo – podkreśla pani Teresa. – Jeśli boimy się sami wyjść do parku czy lasu, namówmy sąsiadkę. Można też wybrać się na spacery, z kijkami lub bez, które organizują każdego tygodnia Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji czy Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej. Nic nie trzeba płacić. Wystarczy przyjść na zbiórkę. Co niedzielę na piesze wędrówki zaprasza PTTK, a na rowerowe wyprawy co sobotę i niedzielę Klub Turystyki Kolarskiej Lubuszanie ’73. Warto też pomyśleć o zapisaniu się na uniwersytet trzeciego wieku, by korzystać z bogatej oferty zajęć rekreacyjnych i gimnastycznych.

Mając kartę Zgrani Zielonogórzanie 50 plus (dostaje ją za darmo od miasta każdy, kto skończy 50 lat), płacąc dwa złote, można korzystać przez dwie godziny z basenu i jego atrakcji: rwącej rzeki, morskiej fali, biczów wodnych, jacuzzi.

– Karta upoważnia też do zniżek na różnych zajęciach tanecznych i rekreacyjnych – dodaje emerytka. – Więc niech nikt mi nie mówi, że nie ma pieniędzy, to siedzi w domu. Wiele jest ofert bezpłatnych, wiele naprawdę tanich. Trzeba tylko chcieć…  Mamy tu przecież kilka siłowni pod chmurką, ścieżek zdrowia. Jest cała sieć ścieżek rowerowych ze stacjami, gdzie można pojazd podreperować. Zimą są sztuczne lodowiska, Górka Tatrzańska, na której można pojeździć na nartach, latem – zumba na deptaku. A to jeszcze nie wszystkie przykłady ofert. Wystarczy tylko chcieć…

Leczenie ruchem

O tym, że aktywność fizyczna to zbawienie dla naszego organizmu, świadczy też fakt, że tak jak kilka tysięcy lat temu, tak i dziś modna jest kinezyterapia czyli leczenie ruchem. Stosuje się ją w profilaktyce, rekreacji i rehabilitacji. Odpowiednio dobrany zestaw ćwiczeń stosowany jest w leczeniu m.in. bólów kręgosłupa i stawów, dyskopatiach i zmianach zwyrodnieniowych, wadach postaw, otyłości, przewlekłych schorzeniach kardiologicznych i układu oddechowego. Po operacjach i zabiegach.

Początki kinezyterapii sięgają prawie trzeciego tysiąclecia p.n.e. Już pięć tysięcy lat temu stosowano też jogę. Mimo upływu lat wciąż dostrzegamy jej korzyści dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Warto więc wybrać odpowiedni dla siebie rodzaj aktywności i w domu, klubie czy na świeżym powietrzu poświęcić mu trochę czasu. A będziemy starzeć się zdrowiej.