Bule: jak najbliżej świnki

Aby zagrać w bule, wystarczy kawałek żwirkowej nawierzchni, komplet metalowych kul i kolorowa piłeczka zwana świnką. Ta gra jest tania, prosta i co najważniejsze – nie wymaga nadzwyczajnej sprawności. Nic dziwnego, że bule (fr. pétanque) podbijają Polskę.

Sezon na bulodrom

W Domu Pomocy Społecznej przy ul. Kluzeka w Krakowie pensjonariusze grają w bule od kilku lat. W 2014 r. dyrekcja zafundowała im profesjonalny bulodrom: prostokątne, żwirowane pole do gry. Gdy tylko zaświeci pierwsze wiosenne słońce, seniorzy biorą dwa komplety kul (po sześć w każdym) i ruszają do ogrodu. W tym roku sezon zaczął się wyjątkowo wcześnie.

– Aaa, źle – denerwuje się Marta Bartnik. – To przez to, że całą zimę nie grałam i teraz ten rzut zepsułam – nie może sobie darować 67-latka. Faktycznie, wyrzucona przez nią metalowa bula upada dość daleko od świnki. Świnka jest najważniejsza w tej grze. Każdy zawodnik rzuca bule tak, aby upadły jak najbliżej świnki. Bo ta najbliższa śwince wygrywa. Ot, i całe zasady.

Zaczynają się rzuty. Jako debiutantka gram w drużynie z panem Rysiem. Ryszard Dudek, 70-latek, to według trenerek z DPS-u samorodny talent. – Rewelacyjna technika! – mówią.

Pan Rysio przymierza się i rzuca, blisko kolorowej kulki. Na razie wygrywamy.

– Wybij pan to, panie Marianie! – emocjonuje się pani Marta. – Mocno! No! – zachęca. Jest w drużynie z Marianem Buckim. 82-latek jest niepokonany w Krakowie w swojej kategorii wiekowej: 80+. Jednak dziś niezbyt im idzie. – Kurczę, ja nie lubię przegrywać. Od razu zaczynam się denerwować – podkreśla pani Marta.

Teraz moja kolej. – Pani spróbuje lobem, do góry trochę – pokazuje pan Rysio. – Tak się najlepiej wybija bule przeciwnika – wyjaśnia. „Wybija”, czyli uderza w nie swoją kulę i odsuwa ją w ten sposób od świnki.

Idzie mi całkiem nieźle – 1:0 dla nas.

We Francji w bule grają głównie mężczyźni. Tymczasem tutaj bardzo chętnie rzucają również panie. – No przecież nie będziemy stać i patrzeć, kiedy panowie grają – mówi Marta Bartnik. Oprócz niej regularnie grają tu jeszcze dwie panie.

Bo jak tłumaczy pan Rysio, w bulach liczy się nie tyle siła (choć kule są dość ciężkie), ale zgranie ruchów, precyzja, dobre oko. Doświadczony gracz potrafi ustawiać bule wokół świnki jak golfista piłeczkę blisko dołka.

– Sędzia ma specjalną miarkę, mierzy odległość bul od świnki co do milimetra. Nie ma miejsca na oszustwa. Na zawodach o to, kto jest bliżej, toczą się ostre dyskusje – opowiada pan Marian.

Twarde i miękkie

Od kiedy na Kluzeka urządzono bulodrom, zjeżdżają się seniorzy z innych DPS-ów, by stawać w szranki z tutejszą ekipą. Zawody odbywają się nawet w zimie. Wtedy wybiera się inne bule – gumowe, miękkie. Terenem gry staje się posadzka w korytarzu przy ul. Kluzeka – to tzw. miękka odmiana tej gry – soft pétanque. Dzięki temu można grać cały rok.

Jesienią, zwykle we wrześniu, odbywają się zawody seniorów o puchar prezydenta Krakowa. Drużyna z Kluzeka często zgarnia na nich laury. – Kto by pomyślał, że tacy seniorzy mogą uprawiać sport, nie? – pyta pan Marian. Jego pokój oblepiają dyplomy, na pucharach wiszą medale. II mistrzostwa Krakowa seniorów 60+: – O! Tu dyplom, puchar, medal i zegar w nagrodę. I firmowa koszulka – pan Marian wyciąga z szafy T-shirt z logo Krakowa. – A tutaj trzeci turniej, graliśmy na bulodromie, też medal – pokazuje. W swojej kategorii, czyli 80+, zajął I miejsce.

Jak przyznają seniorzy, sport na świeżym powietrzu jest dobry w każdym wieku. – Kiedy się ruszam, jestem zadowolona. Bo co, siedzieć cały dzień: śniadanie, obiad, kolacja? Siedzieć i patrzeć w ścianę?! Człowiek by zgłupiał – mówi Marta Bartnik. Jak tłumaczy, to wcale nie znaczy, że nikogo z nich nic nie boli. Jeszcze niedawno pani Marta miała kłopoty z nogą, nie mogła na niej stawać. Teraz jest już lepiej, ruch jej pomaga. – To zabawne, że nigdy wcześniej żadnych sportów nie uprawiałam, no chyba że w szkole na WF-ie. Dopiero na emeryturze zaczęłam. A w bule gram pięć lat. Każdy może – opowiada pani Marta.

Dosłownie każdy. – Ja się podpieram laską i gram – tłumaczy Marian Bucki. – A rzucanie bulami ćwiczy ręce, przecież taka kula ponad pół kilo waży – ocenia.

Zawody – święta rzecz

Ryszard Dudek, z zawodu ekonomista, lubił sport, jeszcze kiedy pracował. – Biegałem, a góry to całe schodziłem z zachodu na wschód: Tatry, Gorce, całe Beskidy – wylicza.

Kiedy są zawody w bule, świątek-piątek, chory czy zdrowy, zawsze się stawia. Gdy odbywał się ostatni turniej, pan Rysio był niecały tydzień po operacji. Trenerki bały się, czy da radę, czy to bezpieczne. Ale uparł się. Jak tłumaczy, to wielce bezpieczny sport. – Rana się już zagoiła, a bule to lekka gra – podkreśla. Ma pewne problemy ze słuchem, ale jak żartuje, akurat przy bulach to mu nie przeszkadza.

Podobnie jak pan Marian, pan Rysio w ostatnim turnieju o puchar prezydenta Krakowa zajął I miejsce – tyle że w kategorii 60+. Pokonał 20 zawodników. – Ten sport nie jest jeszcze zbyt popularny, ale w Krakowie ma już sporo entuzjastów. Co roku jest kilka turniejów. Grają starsi, ale też młodzi – tłumaczy. Jak mówi, z boku ta gra może się wydawać nudna. – Ale kiedy ktoś się wciągnie, wejdzie bliżej, staje się pasjonująca. Gra idzie o milimetry. Są olbrzymie emocje – ocenia Ryszard Dudek.

Teraz ekipa z Kluzeka szykuje się na kolejny turniej gry w bule – 8 czerwca. Będą grać na swoim bulodromie, więc tym bardziej nie wypada dać plamy. Tym bardziej że, jak mówią, w Krakowie są jedni z najlepszych.


Historia buli (pétanque)

Gra w bule znana była już w starożytności. Z czasem bule stały się tak popularne, że w średniowieczu okresowo zakazywano tej gry. W ciągu wieków grali w nią zarówno chłopi, jak i arystokracja. W różnych zakątkach Europy Zachodniej było znanych kilkanaście jej odmian. W obecnym kształcie narodziła się w 1907 r. w prowansalskim mieście Ciotat. Grający w jeu provençcal (gra polegająca na rzucaniu kulami z rozbiegu) Jules Le Noir zmodyfikował jej zasady na swoje potrzeby. Cierpiał na reumatyzm, więc postanowił, że będzie rzucać z miejsca (stanął w środku narysowanego koła). Stąd wzięła się nazwa gry – pétanque (z fr. „stopy złączone na ziemi”).

Do Polski gra dotarła stosunkowo późno: nasz kraj jest członkiem Światowej Federacji Pétanque od 2003 r. Pierwsze stowarzyszenia bularzy zawiązały się kilkanaście lat temu. Co roku organizowane są mistrzostwa Polski w pétanque.


Sylwia Domagała – terapeuta w DPS przy Kluzeka w Krakowie i sędzia pétanque (m.in. podczas mistrzostw seniorów o puchar prezydenta Krakowa):

– Gdy tylko wyjdzie pierwsze wiosenne słońce, idziemy zagrać. Niektórym nawet deszcz nie przeszkadza. Podczas turniejów gra do 40 osób. Kibicują tłumy, jako sędzia zdzieram gardło. Seniorzy bardzo dobrze znają zasady i gdy ktoś je narusza, jest straszny krzyk.

Bule to świetny sport dla seniorów, można grać praktycznie wszędzie: na trawie, na posadzce, na piasku, na wykładzinie. Zasady są proste: umieścić swoje kule jak najbliżej świnki. Poza tym mogą w nie grać nawet ludzie chodzący o kulach, z balkonikiem, jeżdżący na wózku. To świetny sposób, by seniorów wyciągnąć na świeże powietrze. Są w grupie, rozmawiają, spotykają się, inni zawodnicy do nich przyjeżdżają. Dzięki temu nie zamykają się też we własnym świecie.


Zdjęcia z archiwum DPS